Mimo bogactw naturalnych, cennych kamieni, gazów, minerałów, niesamowitego potencjału turystycznego, Birma jest obecnie jednym z najbiedniejszych państw w Azji. Nowoczesna historia Birmy to pasmo krwawych wydarzeń, lata represji, rządy brutalnej, skorumpowanej wojskowej junty, torturowanie cywilów, cenzury, kłamstwa, izolacja, sankcje i niezliczone apele organizacji humanitarnych o poszanowanie praw człowieka. Podróżując do Birmy starałam się zrozumieć ten kraj lepiej. Pomógł mi w tym wstrząsający reportaż Emmy Larkin, podczas którego czytania nie mogłam pozbyć się wrażenia, że Birma to kraj, którym rządzi absurd.
Darzę Birmę szczególnym uczuciem. Jest krajem, do którego wróciłabym po raz kolejny, którego ludzie ujmują mnie swoją serdecznością i zasmucają swoim losem. Sądzę, że Birma zasługuje na to, aby turyści, którzy coraz liczniej napływają do kraju, poznali chociaż część historii, żeby wiedzieli, ile krwi wylało się na ziemi, po której spacerują – i to naprawdę, naprawdę niedawno, bo w ciągu ostatnich dwóch dekad. Teraz piszę o tym w czasie przeszłym – wiem, że wszystko, co „było” automatycznie zdaje się już nieaktualne, od razu mnie szokujące. Ale trzy lata temu cały ten tekst pisany byłby w formie teraźniejszej. Głównie na postawie reportażu, poszerzonego o informacje, które zdobyłam w internecie, także z anglojęzycznej birmańskiej prasy, zebrałam kilka faktów o Birmie, w które naprawdę ciężko uwierzyć.
Słowem wstępu: współczesna historia Birmy jest zawiła i skomplikowana. Do 1937 Birma była brytyjskim państwem kolonialnym, a od 1947 w kraju panowała socjalistyczna dyktatura, zmieniając jedynie twarz przywódcy. Birma w ciągu kilku dekad z jednego z najbogatszych krajów Azji, stała się najbiedniejszym. Od 1992 do 2011 roku w Birmie panował generał Than Shwe. Lecimy z tematem – lepiej zapnijcie przysłowiowe pasy.
Numer 1: Rekord
W 2007 roku konflikt wewnętrzny w Birmie pomiędzy juntą wojskową a opozycją został uznany za najdłużej trwającą wojnę domową („longest running civil war”) w historii (od 1948 roku).
Numer 2: Niech żyje demokracja!
Numer 3: Nargis, cyklon, którego nie było i ludzie, którzy nie zginęli
Cyklon Nargis uderzył w Birmę 2 maja 2008 roku. Spustoszył wybrzeże, dosięgnął Rangunu, w którym dopiero po tygodniu zaczęto przywracać elektryczność. W delcie Irawadi zginęło kilkadziesiąt tysięcy ludzi, kolejne setki tysięcy pozostały bez pomocy, bez jedzenia, bez wody. Międzynarodowe organizacje rzuciły się, aby pomóc Birmańczykom w tym straszliwym kryzysie, przy brzegu czekały statki z zaopatrzeniem, samoloty z pomocą materialną i ekipami ratunkowymi prosiły o zgodę na lądowanie… a władze Birmy odrzuciły wszelkie propozycje pomocy, demonstrując swoją urazę z powodu wcześniejszych, licznych sankcji, nałożonych przez państwa zachodnie za łamanie praw człowieka. Reżim nie wpuścił do kraju żadnych zagranicznych organizacji humanitarnych i uniemożliwił cudzoziemcom poruszanie się po terytorium Birmy. Przez tydzień junta wojskowa pozwalała powoli umierać ocalałym i dopiero 9 maja zgodziła się na kontrolowaną pomoc międzynarodową, najchętniej… finansową, prosto w rączki rządzących. W miesiąc po kataklizmie, pomoc dotarła zaledwie do jednej trzeciej potrzebujących. Na przemycanych do Rangunu zdjęciach z delty Irawadi porozrzucane były ciała, a ich autorów, czyli osoby indywidualnie podejmujące pomoc, ścigało wojsko. Znajdziecie te zdjęcia w Internecie. Władza robiła wszystko, aby zatuszować to, co działo się w Birmie. Gazeta „New Light of Myanmar” (pod kontrolą junty) rozpływała się na temat sprawnego działania służb, informowała o przekazywaniu darów potrzebującym, podkreślając, że pomoc międzynarodowa nieustannie napływa, podczas gdy pomoc międzynarodowa była zablokowana, a junta konfiskowała wszystkie transporty i rozkradała dobra materialne. Dokładna i prawdziwa liczba ofiar nigdy nie będzie znana, a rząd przestał aktualizować liczbę zabitych na poziomie około 140 000.


Numer 4: Na liście UNESCO próżno szukać Baganu
Numer 5: Gdzie idą pieniądze z opłaty za wstęp na teren Baganu?
Numer 6: Szafranowa Rewolucja
W 2007 Minister Energetyki postanowił (od tak, po prostu) podnieść cenę benzyny o 60%, oleju napędowego o 100%, gazu o 500%. Z dnia na dzień, kilkukrotnie podrożało absolutnie wszystko – w kraju, w którym ludzi nie stać na nic. Z tego powodu na ulice wychodziły protesty, pikietujące pod ambasadami innych krajów, pod różnymi banderami, a wszyscy aresztowani, zgarniani do nieoznaczonych samochodów przez ludzi wyglądających jak cywile, znikający bez śladu. W końcu w mieście Pakokku stała się rzecz niespotykana – zaczęli protestować pokojowi mnisi, którzy w Birmie są uznawani za nietykalnych, obdarzeni ogromnym szacunkiem i czcią, a naruszenie nietykalności mnicha uchodzi w Birmie za niedopuszczalne. Nie dla wojska. Setki mnichów zostało zatrzymanych przez żółnierzy, dwóch ciężko pobitych kijami i karabinami. Wojskowa junta została „przeklęta” przez mnichów, którzy zagrozili zastosowanie wobec wojskowych najdotkliwszą karę duchową w buddyzmie, thabeik hmauk, oznaczającą potępienie i deprecjonującą daną osobę w każdym kolejnym wcieleniu. Karę taką mnisi mogą zastosować jedynie wobec tego, kto skrzywdzi sanghę, czyli wspólnotę buddyjskich mnichów. Wojsko próbowało przekupić mnichów, oferując 30 (!) dolarów za każdego mnicha, który ucierpiał – bezskutecznie, mnisi czekali na okazanie skruchy przez dyktaturę, a gdy ta nie nastąpiła, przystąpili do thabeik hmauk. Zebrali się pod pagodą Szwedagon, po czym przemaszerowali przez miasto, maszerowali przez wiele dni, dołączali się do nich cywile, mnichów karmiono i chroniono, tłumy rosły, stawały się coraz śmielsze, żądano uwolnienia więźniów politycznych. Junta odpowiedziała. Do Rangunu nadjechały konwoje wojskowe, zapanował chaos, zmasakrowano mnichów, mniszki, strzelano do protestujących, przeprowadzono naloty w klasztorach, uwięziono setki ludzi. Zwykle pełen mnichów Rangun zrobił się pusty, mnisi w szkarłacie zniknęli z ulic. A co z zasadą nietykalności mnichów? Junta wojskowa za pośrednictwem „New Light of Myanmar” wszystko wyjaśniła: to nie byli prawdziwi mnisi.


Numer 7: Ekipa do zadań specjalnych
Przy rozbijaniu demonstracji władza posługiwała się bojówkami Swan Ah Shin, a oddziały nieumundurowanych bandziorów rekrutowali z… więzienia.

Numer 8: (Nie)równe szanse
Numer 9: Niech żyje generał!
Numer 10: Bastion tyranii
Numer 11: Miasto królewskie
Numer 12: Współpraca międzynarodowa
Numer 13: No bad news for the king
Numer 14: Nieelegancko pytać o wiek… generała
Numer 15: Świnka na szczęście
Numer 16: Birmańskie dni
Numer 17: Ryżowe imperium
Numer 18: Nowy wysłannik ONZ poszukiwany!
Numer 19: Numer nieosiągalny
Przy tworzeniu posta korzystałam z następujących źródeł: „Spustoszenie” Emmy Larkin, theculturetip.com, mmtimes.com, niezawodna Wikipedia, ABC news i wiele innych, zagranicznych portali informacyjnych. Wszystkie zdjęcia umieszczone we wpisie, które nie należą do mnie, posiadają podpisy.